Kotku, masz piec minut?
Kotku, masz piec minut?
– Dziekuje, to wszystko.
Jonathan nigdy nie przedluzal spotkan kadr, jak zdazylam zauwazyc. Nigdy tez nie zatrzymal na mnie wzroku dluzej niz piec sekund, lecz nie byl to czas wybitny, gdyz takiej Florence poswiecal przynajmniej dziesiec sekund wiecej. To ja bylam przeciez seksbomba! Cholera jasna!
Szybko wstalam z krzesla, lecz nie zdazylam zrobic choc kroku w strone tego przystojniaka, gdy juz wyszedl z pomieszczenia, nie ogladajac sie za siebie.
– Pieprzone szczescie – mruknelam do siebie.
Laurel polozyla mi dlon na ramieniu.
– Nowy obiekt zainteresowania? – spytala nieco zmeczonym tonem. Czulam, ze juz ma dosc moich zali na temat facetów.
Mimo iz uznawalam ja za swego rodzaju przyjaciólke, nie wiedziala o mnie niemalze nic. Czasem plotkowalysmy, pilysmy kawe lub jadlysmy razem lunch. Ot, kobieca relacja. Nie moglam jednak nikomu zdradzic swoich sekretów – inaczej ojciec juz dawno wyrzucilby mnie z firmy. To byloby haniebne. Nie, nie moglam na to pozwolic.
– Co ty – prychnelam. – On jest zbyt zajety wgapianiem sie w dekolt tej dziwki Megan.
***
Oklamalam Laurel, zeby przypadkiem nikt nie dowiedzial sie o moim nowym planie. Chcialam umówic sie z Jonathanem na randke. Moze nie sprowadzalo sie to do niewinnych buziaków oraz zagadkowych usmieszków posylanych ukradkiem (przeciez nie moglabym sobie wybaczyc, gdybym nie spróbowala zaciagnac Jonathana do lózka), lecz jak na razie musialam z powodzeniem przejsc faze selekcji, jak nazywalam ja drwiaco w myslach. Oby Jonathan polknal haczyk. Inaczej sprawy moga sie pokomplikowac.
Do lunchu pilnie pracowalam, udajac, ze nie interesuje mnie zycie Daphne z marketingu czy problemy George’a z budzetówki. Popijalam herbate, przegladajac niekonczace sie stosy dokumentów, odpisujac na sluzbowe mejle oraz podpisujac sie w odpowiednich miejscach. Po dwóch godzinach bylam wykonczona; masowalam nadgarstki, patrzac smetnie na zegar zawieszony na scianie. Wskazówki, zlosliwie, nie chcialy przyspieszyc.
Drzwi mojego pokoju otworzyly sie. Próg przekroczyla Theresa, osobista sekretarka mojego ojca. Jej garsonka byla starannie wyprasowana, koszula zapieta po sam kolnierzyk, zas wlosy spiete klamra. Wygladala bardzo profesjonalnie, to musialam jej przyznac. Przybruzdzona zmarszczkami twarz pozostawala powazna.
– Pan Shawn chce cie widziec w porze lunchu u siebie w biurze – oswiadczyla chlodno.
Poslalam jej promienny, wymuszony usmiech.
– Oczywiscie. Przekaz mojemu ojcu, ze bede u niego punktualnie – odpowiedzialam, starajac sie wygladac przyjaznie i milo.
Drzwi zamknely sie.
– Jak ja suki nienawidze – westchnelam.
Wiedzialam, ze sekretarka skrycie podkochiwala sie w ojcu, któremu nie w glowie byly romanse. Poza tym, jesli mam byc szczera, wybralby kogos mlodszego, pelnego wigoru, a nie wiecznie naburmuszona matrone. Mial przeciez gust, odziedziczylam go po nim. Nawet jesli swoje obowiazki wykonywala perfekcyjnie, w lózku bylaby beznadziejna. A jaki wstyd pokazac sie z taka baba na miescie!
***
Wyszlismy do pobliskiej kawiarni. Byla jasna, przestronna i dawala sporo prywatnosci. Nie dziwilo mnie to – znajdowala sie wsród biurowców, pelno tu biznesmenów, którzy mogli omawiac kontrakty i nie tylko w przyjemniejszej atmosferze, z filizanka pachnacej kawy lub herbaty. Do tego lubilam ich oferte ciast; slodkie oraz smaczne pokusy za niewielka cene to przyjaciele kazdej kobiety.
Ojciec chrzaknal, zwracajac moja uwage na siebie. Mieszal kawe powolnymi ruchami, przypatrujac mi sie przenikliwie.
– Jestes bystra, Claro – zaczal. Milczalam, grzejac dlonie o naczynie z herbata. – Zapewne domyslasz sie, czemu chcialem z toba rozmawiac.
– Nie – przyznalam zgodnie z prawda.
Ojciec byl siwym, starszym mezczyzna, jednak odznaczal sie niemalym wigorem. Jego wiedza oraz umiejetnosci biznesowe imponowaly mi niezmiernie, o czym doskonale wiedzial. W garniturze szytym na miare wygladal swietnie, nawet mimo swego odznaczajacego sie brzucha. Utrzymywal pokerowa twarz co tylko wzmagalo moje zainteresowanie sprawa, która zadecydowala o wspólnym lunchu. Przekrzywilam glowe, odgarniajac ciemne wlosy.
Zatarl rece.
– Chce, zebys wreszcie sprawowala piecze nad kadrami. Przejmiesz stanowisko Jonathana. Juz z nim rozmawialem o tym. – Przerwal, aby napic sie parujacej kawy. Sadzac po minie, smakowala mu. – Na razie bedziesz jego asystentka, aby zobaczyc, jak wyglada praca na tym stanowisku, a po dwóch miesiacach, moze jednym, zostaniesz przelozona kadr.
Usmiechnelam sie kacikami ust. Awans i jednoczesnie wymówka, aby spedzic czas z Jonathanem? Swietnie! Ojciec sam wcisnal mi do rekawa asa. Nie zdawal sobie z tego co prawda sprawy, jednak nie musial; im mniej wiedzial o swojej córeczce, tym lepiej dla mnie.
– Co stanie sie z Jonathanem? – udalam zatroskanie. Mimo to szczerze martwilo mnie, co bedzie po tym miesiacu czy dwóch. Czyzbysmy mieli sie juz nigdy nie spotkac? A co, jesli do tego czasu nie uda mi sie zaciagnac go do lózka?
Ojciec zacmokal.
– Jest zainteresowany dzialem IT.
***
Juz nastepnego dnia od ósmej siedzialam w gabinecie Jonathana, pomagajac mu w papierologii. Milczal, skupiony na zadaniu, podczas gdy na biurku przed nami staly dwie gorace kawy. Pierwsza przerwalam milczenie, powoli zaczynajac wprowadzac plan uwiedzenia mezczyzny w zycie:
– Slyszalam, ze chcesz sie przeniesc do IT.
Pokiwal glowa, piszac cos na skrawku papieru. Zmruzylam oczy, zasloniwszy twarz wlosami.
– Humor nie taki? – zapytalam ze zmartwieniem, dotykajac niemalze niesmialo jego ramienia.
Zesztywnial, ale nie odsunal sie. Rzucil mi zdawkowe spojrzenie z ukosa.
– Mozesz zajac sie praca? – spytal uprzejmie. – Nie jestesmy tu, zeby plotkowac.
Usmiechnelam sie przepraszajaco.
– Po prostu lubie rozmawiac i robic… – zaczelam sie tlumaczyc.
– A ja nie – ucial brutalnie.
Z ledwoscia powstrzymalam sie od zgrzytania zebami.
***
Tydzien ciagnal sie niemilosiernie powoli.
Jonathan, poza krótkimi poleceniami lub wskazówkami, unikal rozmów ze mna, co przyjelam ze znikoma radoscia. Irytowal mnie swoim oporem, lecz, w pokretny sposób, to nakrecalo mnie na niego jeszcze bardziej. Pewnie nawet nie zdawal sobie sprawy z moich pragnien; w srode bylam gotowa rzucic sie na niego. Wystarczyloby, zeby rozpial rozporek, sciagnal bielizne, a ja moglabym podciagnac spódnice do góry – stringi nie stanowily przeszkody.
Do niczego nie doszlo, wiec chodzilam podminowana, sfrustrowana, wsciekla, zaslaniajac swój stan sztucznym usmiechem. Odpowiadalam przeslodzonym tonem na kazde „dzien dobry”, „do widzenia” i „pocaluj mnie w dupe”. Z nerwów skubalam skórki.
Laurel i Megan próbowaly wyciagnac mnie wczoraj na babski wieczór w jednym z barów, lecz odmówilam stanowczo, majac zamiar poswiecic czas na myslenie. Upojenie alkoholowe mogloby wywolac we mnie niepozadane reakcje lub odruchy. Moglabym na przyklad zadzwonic do Jonathana, powiedziec mu, ze go pragne najmocniej na swiecie. Potrzasnelam glowa. O nie, to nie wchodzilo w gre. Wszystko poszloby sie…
***
Siedzialam przed komputerem, otwierajac kolejne mejle. Powinnam odpisac na choc jeden – mimo przyuczania do awansu, wciaz mialam inne obowiazki.
Czulam, ze Jonathan przygladal mi sie ukradkiem, gdy skubalam zebami skórke na palcu serdecznym, lecz uparcie go ignorowalam, wgapiajac sie w monitor. Nie spojrze. Nie spojrze. Kurwa mac, nie spojrze na ciebie. Nawet sie nie odezwe, powtarzalam w myslach mantre. Ociezale zabralam sie za pisanie mejla z odpowiedzia, byle tylko zajac sie czyms.
– Dlugo bedziesz udawac, ze pracujesz? – zapytal z rozbawieniem, przerywajac cisze.
– Tak! – odpowiedzialam szybko. Zaraz zorientowalam sie, o co wlasciwie pytal, wiec rzucilam mu gniewne spojrzenie. – Nie udaje! – syknelam.
Nie wygladal na przekonanego.
Wstal z fotela obrotowego. Zauwazylam, ze dwa górne guziki koszuli sa rozpiete. Przelknelam, gdy powoli zblizal sie do mnie. Na jego twarzy pelgal zawadiacki usmiech, a oczy blyskaly iskierkami. Wygladal jak przystojny licealista, który wiedzial, ze nabroil, ale nie spodziewal sie kary – przeciez takiemu idealowi sie wybaczy.
Pochylil sie nade mna, opierajac ciezar na podlokietnikach. Nasze twarze dzielily milimetry.
– To czemu nie pracujesz? – zapytal, szepczac wprost do mojego ucha.
Zadrzalam. Na reakcje ciala nie musialam dlugo czekac; wilgoc powoli zbierala sie miedzy nogami, a goraco co rusz splywalo w dól ciala. Przelknelam ciezko, uchylajac usta. Nagle nie bylam w stanie oddychac wylacznie nosem. Powietrze bylo zbyt rzadkie. Chciwie lapalam oddech za oddechem, czekajac na kolejny ruch ze strony Jonathana.
Nie zawiodlam sie.
Zlapal moja twarz, po czym pocalowal brutalnie. Jeknelam w jego usta. Dawno nikt nie calowal mnie z taka pasja. Wstawalam z fotela, gdy staral sie odsunac, prowokujac mnie.
Jedna reka chwycil moja piers, aby móc ja uciskac, zas d**ga polozyl na posladkach. Och, Boze, to bylo cudowne! Skoro przez ubrania wyprawial takie cuda z moim cialem, co sie stanie, gdy wreszcie zerwie ze mnie te zbedne lachy? Wrecz poczulam, jak cos splywa z mojego wnetrza.
Tak szybko bylam gotowa poczuc go w sobie, ze to az niewiarygodne dla mnie samej.
Zrzucil moja marynarke, a potem zwyczajnie rozerwal koszule; uslyszalam stukot, gdy guziki uderzyly o posadzke wylozona drewnem. Dyszalam, patrzac na Jonathana pozadliwym wzrokiem. To bylo cos, czego pragnelam juz od dluzszego czasu, a teraz dostawalam go na tacy…
Odsunal sie pól kroku, po czym przyjrzal mi uwaznie. Jasne wlosy mial w nieladzie, a niebieskie oczy chlonely moje piersi, wciaz jeszcze tkwiace w koronkowym staniku.
– To juz nie bedzie ci potrzebne – wymruczal, rozpinajac biustonosz jedna reka. Zadrzalam, choc w pomieszczeniu bylo cieplo. – Wygladaja pieknie, gdy nie maja tego brzydkiego czegos… – Pomachal stanikiem, a potem odrzucil go za siebie.
Poczulam jego usta na swojej piersi, podczas gdy d**ga zajela sie dlon. Jeknelam, przymykajac oczy. Musialam oprzec sie o biurko, zeby nie upasc. Najwidoczniej moja reakcja tylko zachecila go do dzialania, poniewaz zassal sie mocniej, a nastepnie ugryzl sutke. Cudem udalo mi sie zdusic krzyk.
Najwyrazniej szybko sie nudzil. Zaraz jego chciwe dlonie sciagaly ze mnie spódnice. Nie zalozylam rajstop, bo wszystkie mialy oczka, wiec zostalam w stringach. Zacmokal z wyraznym zadowoleniem, odsunal cieniutki material na bok, po czym przejechal palcem po mojej cipce. Spojrzalam na twarz Jonathana, przygryzajac warge.
– Tak szybko, skarbie? – zapytal, a potem kleknal przede mna.
Zlapalam sie mocno krawedzi biurka w ostatniej chwili. W nastepnej juz ledwo stalam, drzac i jeczac glosno, bezwstydnie. Wprawiony w milosci francuskiej jezyk pobudzal mnie, rozpalal do granic czerwonosci. To bylo cos niesamowitego.
Jezyk skupil sie na lechtaczce, przez co odruchowo ruszalam biodrami, zas do srodka wsunal palec. Bylam gotowa juz dojsc, jeszcze tylko troche…
Przerwal.
– C-co…? D-dlaczego…? – wyjakalam, mrugajac szybko.
Przelknelam, widzac, ze rozpinal pasek, a potem guzik i rozporek. Pod materialem wyraznie rysowal sie pobudzony penis. Oblizalam usta, przypatrujac sie mu niczym zahipnotyzowana. Nie wiedzialam, czy chcialam go dotknac, posmakowac, a moze juz poczuc w sobie. Jonathan wybral za mnie.
– Klekaj – nakazal, uwolniwszy penis spod fald materialu.
Wykonalam rozkaz z niemala rozkosza, po czym objelam go reka. Byl moze nieco wiekszy od sredniej, jesli chodzilo o dlugosc, lecz z pewnoscia imponowal gruboscia. Poruszylam reka, a potem wsunelam glówke do ust.
Zamknelam oczy, napawajac sie chwila.
Kiedy je otworzylam, lezalam w lózku, spocona i podniecona.
– Kurwa mac! – Przekrecilam sie na bok, sciskajac uda. Bylam wsciekla na podswiadomosc za tak realny sen erotyczny. To bylo wrecz karygodne, ze nawet mózg byl przeciwko mnie.
***
Sobote zaczelam od porannego joggingu. Rzeskie powietrze oraz pierwsze promienie slonca dodaly mi energii, a takze rozpogodzily po meczacym tygodniu w biurze. Przy okazji zmylam z siebie zlosc na caly swiat, los, Boga, czy cos, co nad nami czuwalo.
Po powrocie do domu weszlam pod prysznic. Letnia woda lagodzila ból miesni po bieganiu.
Wyszedlszy z lazienki, skierowalam sie do kuchni. Zrobilam sobie jajecznice z bekonem oraz cebula. Wstawilam równiez wode na herbate, zas do kubka wlozylam torebke miety; nawet bez zaparzenia wyczuwalam jej cudowny, kojacy zapach.
Zamierzalam dzis poswiecic czas wylacznie sobie – doslownie lezec i pachniec, czytajac ciekawa ksiazke. Najbardziej lubilam kryminaly z elementami romansu. Zawsze sobie wyobrazalam, ze jestem któras z bohaterek. Byla to forma relaksu, lecz takze sposób na nowe pomysly, jesli chodzilo o flirt.
Zjadlam jajecznice, pijac goraca herbate. Od razu poczulam sie o wiele lepiej. Zaleglam wiec na kanapie z kolejna powiescia w rece, jednakze – mimo staran – nie potrafilam skoncentrowac sie w pelni na tekscie. Caly czas wracalam do Jonathana, swojego planu oraz snu erotycznego. Dobry nastrój prysl niczym banka mydlana.
Westchnelam, okazujac irytacje. W moich wyobrazeniach sobote spedzilam z lepszym humorem. Jak widac nic nie moglo isc po mojej mysli.
***
Poniedzialkowy poranek rozpoczelam od kawy. Parujacej, pachnacej kawy ze starego ekspresu, która smakowala wyjatkowo lurowato. Skrzywilam sie z niesmakiem, odstawiajac kubek. Jonathan zerknal na mnie z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. W odpowiedzi unioslam brwi. Pokreciwszy glowa, skoncentrowal sie na tekscie w komputerze.
– Kiedy zaczniesz prace?
– Kiedy wreszcie wyjmiesz kij z czterech liter? – odpowiedzialam pytaniem na pytanie.
– Slucham? – Zamrugal. Oderwal sie az od komputera, oslupialy. – Myslisz, ze jestesmy tu dla zabawy? Pan Shawn…
Prychnelam.
– Kotku, wiem, jaki jest mój ojciec – rzucilam, przerywajac mu bezpardonowo. – Doskonale wiem, czego po nas oczekuje, czego chce. Dlatego, z laski swojej, nie tlumacz mi tego.
Oblizal wargi.
– Doprawdy nie wiem, czemu cie zatrudnil – mruknal.
Zachichotalam. Naprawde mnie rozbawil.
– Jesli myslisz, ze zrobil to dla ukochanej córeczki, mylisz sie – odrzeklam z gorycza. – Nigdy by tego nie zrobil, chocbym nie miala czegokolwiek do jedzenia.
Zapadla cisza. Wyklinalam w duchu na wlasny jezor. Powiedzialam za duzo, tak czulam. Nie chcialam, zeby Jonathan rozmawial ze mna z litosci. Zeby robil cokolwiek z litosci. Nie bylam tym typem osoby, która by przelknela taka ujme.
Spojrzelismy sobie w oczy – on z zastanowieniem, natomiast ja wyzywajaco. Czekalam, az wreszcie przerwie cisze durna odzywka w stylu „wybacz” czy „wspólczuje ci”.
– Musisz byc w takim razie wyjatkowo przekonujaca.
– Co? – wykrztusilam, wstajac. Jonathan naprawde sadzil, ze blagalam o prace w firmie?! – Czy ty myslisz – zblizalam sie do niego powoli – ze jestem tu, bo prosilam? Bo tatus sie zlitowal? – Stanelam okolo stopy od mezczyzny. – Mylisz sie. Kurewsko sie mylisz!
– Kobiecie nie przystoi przeklinac – upomnial mnie spokojnie.
– Kobiecie nie przystoi przeklinac! – przedrzeznilam go podniesionym glosem. – Nie kazda z nas chce spedzic zycie w kuchni, pilnujac gromady rozpuszczonych dzieciaków!
Wrócilam na miejsce wsciekla jak osa.
Och, jakze on dzialal mi na nerwy!
***
Do lunchu sie nie odzywalismy do siebie. W ogóle. Podsuwal mi papiery, ja je czytalam, podpisywalam. Pokazywal mi przydatne funkcje jednego z programów, jakich uzywal, a ja kiwalam glowa. Komunikacja niewerbalna szla nam znakomicie.
Wreszcie zegar wskazal upragniona godzine.
– Kotku, masz piec minut? – zapytal.
Zaraz, jak on sie do mnie zwrócil? Spojrzalam na Jonathana z zaskoczeniem, nie do konca wiedzac, czego powinnam sie teraz spodziewac. Mezczyzna jednak wylacznie patrzyl na mnie wyczekujaco, wiec kiwnelam glowa, po czym poszlam za nim w przeciwnym do stolówki kierunku. Znalezlismy sie w pustym biurze, moim starym gabinecie.
Zamknal drzwi na zatrzask, po czym przyparl mnie do sciany, zlapawszy jedna reka za nadgarstki; dlonie mialam nad glowa.
– Widze, co próbujesz zrobic – powiedzial niskim, gardlowym glosem, od którego przeszedl mnie dreszcz.
Przelknelam.
– Co?
– Chcesz mnie uwiesc. Nie takie jak ty juz próbowaly, malenka – wyszeptal mi wprost do ucha.
Oblizalam nagle suche wargi, czujac goraco splywajace w dól oraz wilgoc zbierajaca sie miedzy nogami. Szlag, nie teraz!
– Nie wiem, o czym mówisz – powiedzialam na tyle spokojnym i opanowanym glosem, na ile potrafilam.
Zasmial sie.
– Masz szczescie, bo dawno nie mialem zadnej kobiety.
Chyba za nim przestalam nadazac. Najpierw mnie ignorowal, po czym uznal, ze byloby swietnie sie ze mna przespac?
– Jeden numerek? – upewnilam sie.
– Jeden niezobowiazujacy numerek – dopowiedzial.
***
Umówilismy sie na piatek wieczór pod jednym z najdrozszych hoteli. Jonathan na poczatku przekonywal mnie, zebym przyszla do niego, lecz uznalam, ze to srednio pomoze nam w trzymaniu sie ukladu jednorazowego seksu. Moglyby wyniknac komplikacje, poniewaz mieszkanie traktowalam jako sfere osobista – nie chcialam milosci Jonathana, poniewaz wiedzialam, ze predzej czy pózniej bym go zdradzila z kolejnym mezczyzna, który przypadlby mi do gustu.
Nie moglam sie juz doczekac.
***
W piatek po pracy spedzilam dobre trzy godziny na robieniu sie na bóstwo. Ubralam seksowna bielizne, na która skladaly sie stringi oraz koronkowy stanik – mialam nadzieje, ze to pobudzi wyobraznie Jonathana. Usmiechnelam sie do lustra. Wygladalam fantastycznie.
Obrócilam sie bokiem do lustra, aby przyjrzec sie nogom odzianym w ponczochy. Caloksztaltu dopelniala czerwona, kusa sukienka, która kupilam kiedys pod wplywem impulsu na promocji, lecz nigdy nie mialam okazji jej zalozyc. Uwazalam, ze swietnie podkreslala atuty mojego ciala. Okulary zmienilam na soczewki.
Jeszcze przez jakis czas krecilam sie po mieszkaniu bez celu, az wreszcie wyszlam, ekscytujac sie jak nastolatka przed pierwsza randka z wymarzonym chlopcem. Az sie rozesmialam, myslac o wlasnym zachowaniu. Zupelnie nie przypominalam zwyczajowej siebie.
Wsiadlam do samochodu, po czym ruszylam w umówione miejsce. Czekalo mnie kolo dwudziestu minut drogi, zas do spotkania mialam nieco ponad pól godziny, wiec nie musialam sie stresowac. Mialam nadzieje, ze na drodze nie czekala zadna niespodzianka w postaci wypadku – zbyt dlugo czekalam, zeby teraz niepotrzebnie sie denerwowac.
Zerknelam na swiatlach w lusterko, czy makijaz wciaz wygladal idealnie. Tak, jeszcze nic nie zdazylo go zepsuc. W duchu odetchnelam z ulga. Zwykle mialam pecha do tak zwanej tapety, poniewaz niszczyla sie zaraz po wyjsciu; a to zlizalam szminke przez zbyt czeste przejezdzanie jezykiem po wargach, a to cien sie odbil, eyeliner rozmazal… Potrzasnelam glowa. Nie, dzisiejszej nocy wszystko musialo byc idealne.
Na miejscu oddalam kluczyki boyowi hotelowemu, aby zaparkowal samochód w garazu. Weszlam wiec do srodka.
Lobby bylo przestronne, jasne i elegancko udekorowane. Od wejscia az do kontuaru recepcji ciagnal sie czerwony dywan. Cztery kolumny stojace parami po obu bokach wykonano, jak mi sie zdawalo, z marmuru barwy piasku. Posadzka (a moze odwrotnie?) byla don dopasowana. Dwie rosliny w ogromnych donicach postawiono zaraz przy drzwiach wejsciowych. Za lada na bialej scianie wisialy trzy obrazy przedstawiajace nature w pelnej krasie.
Po lobby krecili sie pracownicy spieszacy z wózkami z bagazami, kilka pokojówek oraz klienci. Jedni wracali z miasta, inni sie wlasnie meldowali. Jeden mezczyzna, sadzac po postawie, byl niezadowolony z uslug i wyklócal sie z najmlodsza z recepcjonistek.
Stanelam z boku, czekajac na Jonathana. Bez niego nie mialam jak potwierdzic pobytu.
Pojawil sie doslownie trzy minuty po mnie.
Przywital mnie pocalunkiem w dlon. Zaskoczyl mnie swoja kurtuazja, jednak nie dalam po sobie niczego poznac. Razem podeszlismy do kontuaru, zapewne wygladajac jak para.
Obslugiwala nas kobieta po czterdziestce w z góry narzuconym uniformie hotelowym. Jasne wlosy miala upiete w zgrabny kok, oczy pomalowane bardzo delikatnie. Wygladala calkiem dobrze jak na swój wiek. Mialam nadzieje, ze sama nie zestarzeje sie zbyt szybko – nie chcialam wygladac jak babcia za kilkanascie lat.
Obejrzalam paznokcie, aby sie upewnic, ze lakier wciaz na nich byl; mialam takiego pecha, ze zwykle odpryskiwal albo sie marszczyl, bo przypadkiem go dotknelam przed wyschnieciem. Tym razem los mi sprzyjal.
– Na jakie nazwisko byla rezerwacja? – spytala kobieta, szykujac sie do wstukania informacji w komputer.
– Ward – odpowiedzial Jonathan, pokazujac dowód osobisty.
Kobieta sprawdzila dokument, po czym pokiwala glowa. Nastepnie wreczyla nam karte magnetyczna.
– Pokój trzysta dwanascie. Tamtedy az do wind, potem wysiadacie panstwo na trzecim pietrze. Z windy idzie sie w lewo – poinstruowala.
– Dziekujemy – odpowiedzialam, usmiechajac sie do niej.
Jonathan ujal moja dlon, po czym ruszyl we wczesniej wskazanym kierunku. Milczal, wiec sama nie przerywalam panujacej miedzy nami ciszy. Moze sie denerwowal? Moze myslami juz byl ze mna w lózku? Oblizalam polowicznie usta; schowalam jezyk, gdy przypomnialam sobie o szmince. Chcialabym miec zdolnosc czytania ludziom w myslach. Wtedy wszystko byloby takie proste!
W windzie czulam juz rosnace miedzy nami napiecie. Bylo namacalne, choc niewidoczne, co tylko poglebialo moja ekscytacje. Drzalam z oczekiwania na calym ciele.
Zerknelam na Jonathana spod rzes, chcac przekonac sie, czy myslal o tym samym. Patrzac mi w oczy, siegnal po moja dlon, po czym przylozyl ja sobie do krocza. Az wypuscilam szybciej powietrze z zaskoczenia – przedsmak tego, co mnie czekalo, czulam bardzo wyraznie mimo warstwy ubran.
***
Piec minut? Dziesiec? Pietnascie? Ile czasu temu podchodzilismy razem do kontuaru recepcji? Unioslam wzrok, patrzac na Jonathana z blyskiem w oku, nie przestajac mu dogadzac oralnie. Wlasciwie po co chcialam liczyc czas? Zeby odpowiedziec sobie na pytanie, czy bylam juz dziwka? Czy nie za szybko przeszlismy do seksu?
Juz za pózno na zazalenia.
Pozwalalam Jonathanowi na szarpanie za wlosy (oczywiscie z umiarem) przy jednoczesnym wkladaniu jego penisa tak gleboko, jak tylko potrafilam. Raz czy dwa poczulam, ze nacisnal na miejsce w ustach, które uaktywnilo odruch wymiotny, lecz cudem udalo mi sie go powstrzymac; po policzkach pociekly mi lzy. Z brody kapala slina. Nie próbowalam jednak przerwac, nie wtedy, gdy patrzylam na wykrzywiona w ekstatycznym wyrazie twarz.
Pózniej mozna powiedziec, ze uprawialismy milosc. Kochalismy sie niczym mlode, acz znajace sie swietnie malzenstwo. To bylo zupelnie przeciwne od doznan, które zapewnilam mu przez obciaganie. Mialam wrazenie, ze jego powolne ruchy – slodkie, ujmujace – zaraz doprowadza mnie do bialej goraczki, jesli nie zacznie mnie rznac niczym zwierze.
Wlasciwie to sprowadzilismy sie do stanu, w którym bylismy wylacznie zaspokajajacymi sie zwierzetami. Nie przeszkadzalo mi to, a nawet wiecej: dodawalo nocnym igraszkom pikanterii. Gdybym miala partnera, tak wlasnie powinna wygladac zdrada. Goraca, namietna, jednoczesnie z odpowiednia doza czulosci oraz dreszczykiem oczekiwania na kolejne niespodzianki. Nie watpilam bowiem, ze mial ich wiecej w rekawie. Czy tez miedzy nogami.
Po bardzo zblizajacej duchowo pozycji misjonarskiej odsunal sie. Spojrzal na mnie przenikliwym wzrokiem, po czym pociagnal do siadu.
– Malenka, na czworaka – rozkazal szeptem, owiewajac ucho goracym oddechem.
Zadrzalam, ale spelnilam jego „prosbe”. Wiedzialam, ze czekalo mnie pieprzenie zycia.
Nie mylilam sie.
Wzial mnie od tylu, wsadzajac penis we wciaz wilgotna, chociaz nabrzmiala cipke, aby bardzo szybko nadac niesamowite tempo. Wbijal sie bezlitosnie; cale moje cialo wprawil w widoczne drgania, wiec pomógl mi utrzymac pozycje, sciskajac prawa reka piers, zas lewa trzymajac mnie za wlosy. Odchylilam glowe, jeczac glosno, bezwstydnie. Staralam sie sama poruszac biodrami, jednak to nie bylo tak proste poprzez rytm, jaki nadawaly biodra Jonathana.
Nie zlicze ilosci orgazmów z nocy w hotelu.
Najlepszy numerek w zyciu.
***
– Swietnie sie spisujesz jako szefowa kadr – pochwalil mnie ojciec dwa miesiace pózniej.
– Dziekuje – odpowiedzialam powaznym tonem, poprawiajac marynarke i strzepujac z niej niewidoczne paprochy.
Miedzy nami zapadla chwila ciszy. Mieszalam lyzeczka slodzona herbate, wpatrujac sie w wirujacy w srodku plyn. Ojciec chyba mial mi cos waznego do powiedzenia.
– Kochanie, za rok bedziesz wlascicielem HiTech Enterprise.
– Slucham? – Niemal oplulam sie herbata z wrazenia. To po co w takim razie byl ten awans? Bez niego Jonathan nie musialby sie przenosic do IT!
Ojciec westchnal, przejezdzajac dlonia po zmeczonej twarzy. Wygladal, jakby mial zasnac juz zaraz.
– Slonce, chcialem wiedziec, czy podolasz. Dajesz rade, wiec chce Ci podarowac nasze dziedzictwo. – Usmiechnal sie do mnie. – Ja odejde na emeryture. Chce wreszcie wyruszyc w podróz dookola swiata.
***
– Dzien dobry, panie Shawn. Clara wiele mi o panu opowiadala. Jest pan niezwyklym czlowiekiem.
– Mnie równiez milo cie poznac, Steven.
Ojciec zaprosil mnie i Stevena do domu, posylajac mi wymowne spojrzenie. Wzruszylam ramionami, usmiechajac sie niesmialo.
Gdyby ktokolwiek zapytal mnie o zdanie, nie chcialam tego zwiazku. Nie bylam stworzona dla jednego mezczyzny – chcialam miec ich wielu, korzystac z zycia tak dlugo, jak tylko starczylo mi sil. Niektóre kobiety sa szczesliwe, mogac dozyc starosci u boku tego jedynego. Mnie owa opcja nie satysfakcjonowala ani troche, lecz ojciec nalegal na odpowiednia partie. Dlatego pomyslalam, ze moglam miec jednego do domu, zas wielu w lózku. Nie obchodzilo mnie to, iz zranie tym kogokolwiek – bylam tak zapatrzona w siebie, jak tylko sie dalo.
Dlatego wybralam Stevena. Byl przystojny, mial wlasna kancelarie adwokacka, a co z tym idzie – pieniadze. Moglam bez obaw po slubie podpisac intercyze. Jednoczesnie praca wymagala od niego wielu wyjazdów, nieobecnosci; w tym czasie moglam grzac lózko z innym lub wychodzic do mieszkan prawdziwych ogierów. Nie oszukujac, Steven byl po prostu wyjatkowo slaby w te klocki. I mial malego fiuta. Za malego.
Na obiedzie z ojcem caly czas sie usmiechalam, udajac zakochana po uszy przyszla zone pana prawnika. Tymczasem wracalam w kólko i w kólko do trójkata przezytego z Jonathanem i jego znajomym, Ashtonem. Wciaz i wciaz przypominalam sobie w szczególach to idealne pieprzenie od momentu, w którym brali mnie we dwóch. Nie bylo mi nawet wstyd, o wyrzutach sumienia nie wspominajac.
Jonathanowi odpowiadal nasz uklad. Mnie równiez. Nie patrzylismy na to, ze to mial byc jeden numerek, a potem koniec. Rznal mnie swoim kutasem jak zaden inny.
Tylko to sie liczylo.
A nie jakies tam piec minut.