Szefowa

Szefowa
Nie bylam zla kobieta, ale to malzenstwo, które u nas pracowalo wkurwialo mnie doslownie kazdego dnia. Bylam glównym managerem, on pracowal z nami, ona dzial obok. Wywyzszala sie, chodzila z zadarta glowa, czula sie kims, a on nie byl nic lepszy. Oczywiscie ja bylam szefowa, ale on czul sie pewnie nie gorzej. Trwalo to prawie dwa lata, byli dobrymi pracownikami, ale nie moglam im tego darowac. Nie wiem dlaczego tak ich nienawidzilam. Ale to jej wina, nie lubie innych bab, które czuja sie wyzej niz sa, taka zwykla prostaczka, a czuje sie na paniusie, pewnie w swojej wsi byla gwiazda i tu u nas dalej próbuje nia byc.
Oczywiscie przeszedl kryzys i góra kazala mi zwolnic 20 % zalogi. Juz wiedzialam kto leci pierwszy. Ta jego zonka od razu chodzila z oczami w podlodze. To bedzie mój spiew. Ale przedtem miala byc firmowa wigilia, ostatnia dla wielu. Bawilam sie wysmienicie, to byl mój zywiol, wladza, kierowanie ludzkimi losami, ba ich zyciem. To malzenstwo dokladnie wiedzialo, ile ode mnie zalezy. Ona prawie robila za kelnerke, a on to wchodzil mi w dupe, ze az czulam zapach masla. Kilka razy próbowala zagadac, ale wykrecilam sie. W koncu mnie dopadla. Jeszcze próbowala byc dumna. Jeszcze jej glos byl mocny…
– Pani Sylwio, wie Pani, mamy z mezem duzy kredyt na mieszkanie i samochód, czy grozi mu moze zwolnienie ?
Spojrzalam w jej oczy, w jej strach, w jej nadzieje i… walnelam prosto… w twarz…
– Jak Pani maz w Pani towarzystwie zadowoli mnie oralnie to zostanie.
Jej olbrzymie oczy zaswiecily sie niczym latania, a ja odeszlam do innej grupy. Widzialam rozmawiajacych ich potem w kacie. Tak naprawde nie wiedzialam dlaczego to powiedzialam. Chcialam ja upokorzyc przez upokorzenie jej meza. Tkwilo to we mnie juz dosc dlugo, a ma dusza wladcza i pewnie charakter suki dokonczyl sprawe. A moze podswiadomosc dorwala sie do glosu… Do tej pory bylam panna, oczywiscie z seksem nie mam zadnych problemów, jestem na tyle atrakcyjna, no i moja pozycja, faceci sa na moje skinienie. Ale lubie sie wyposcic, lubie czuc podniecenie kazda komórka ciala, kazdym musnieciem, pocalunkiem, dotykiem… Uwielbiam gdy to narasta, gdy budzi sie wulkan, gdy kipi, prezy, gotuje, a potem… wybucha… Jakie to cudne uczucie, warto dla tego czegos kawalka cierpienia ciala i duszy. Niech ta prostaczka cierpi, a moja pozadliwosc dostanie ukojenia.
Gdy mielismy juz wychodzic, podeszla dyskretnie i zapytala …
– Jest Pani pewna sie zgodzic ?
– Ja tak, ale czy Pani jest ?
– Ja…my równiez… kiedy …?
– Dam znac.
Wyszlam zadowolona, cipa az dostala dreszczy z podniecenia, bede sie jarac sama mysla jak pozwole, aby jego jezyk dotknal mej muszelki, jak ja bedzie piescil. jak poplyna me soki, a leca mocno, i jak dostane orgazm. Przy lizaniu cipki zawsze dostaje, tak wiec jestem pewna swej przyjemnosci. Nie musialam sie nawet golic, bo jeszcze nie odrosly. I te motylki w brzuchu…
Przez dwa dni schodzili mi z oczu, tak, ze prawie nie widzialam ich w pracy. Gdyby robili to do tej pory, nie wiedzialabym, ze istnieja, ale los chcial inaczej i koniec roku sie zblizal. W srode przyszla ona. Stanela w progu gabinetu i spytala …
– Pani Sylwio, moge na slowo ?
– Prosze bardzo.
– Ja w naszej sprawie…
– Tak…
– Jak to ma sie odbyc ?
Mialam juz dwa scenariusze, nawet trzy. Tu w biurze wieczorem, u mnie w domu, albo… w kiblu w jakiejs spelunie.
Zobaczylam to w ostatniej chwili, przeblysk wizji lub podniecenia…
– Dzis wieczorem w “Asie”.
– Dobrze, bedziemy…
– Ma byc pachnacy i dobrze ogolony…
– Oczywiscie.
O 20 siedzialam z lampka wina i delektowalam sie przyszloscia. Uwielbiam to, widziec zarysy, ksztalty, czuc nadchodzaca kazda minute i miec nad nimi wladze. Przyszli, nie powiem, prywatnie dosc fajny facet, ona zgaszona zupelnie, ubrana zwyczajnie, ja natomiast czulam sie boginia. Mialam piekna bluzeczke, nie ubralam stanika, sukienka przewiewna, szybka do podciagniecia, ponczoszki i majteczki, wszystko nowe, lubie eleganckie rzeczy, i oczywiscie nagrzana bylam do granic. Usiedli sie, zamówilam po winku, rozmowa szybko zeszla na prace, na ich klopoty, jakby chcieli wewnetrznie sie rozgrzeszyc.
– Nie gadajcie tyle o problemach, dzis jest mily i szczesliwy dzien. Mily dla mnie, szczesliwy dla was, nieprawda ?
– Alez oczywiscie, powiedzial on, ona nic.
Pewnie w duchu spodobalo mu sie, ze bedzie lizal cipke szefowej, jacy faceci sa prosci, mysla tylko jedna czescia swego ciala, i to nie najwieksza… Ona wiedziala o co chodzi, a przynajmniej sie domyslala, jej wzrok unikal moich oczu jak ognia. I o to chodzilo, badz czlowiekiem zawsze, abys w kazdej chwili mógl spojrzec sobie i innym w twarz bez wstydu, czy zaklopotania.
Rozesmialam sie na glos, cudowny mam humor, przeciagnelam sie…chyba zaczniemy.
– Pójdziemy teraz do damskiej toalety, ty bedziesz pilnowac aby nikt nie wszedl, a ty zrobisz mi dobrze.
– Tu, zawolala ogromnie zdziwiona ?
– Chcesz sie wycofac, wzielam torebke…
– Nie…
To bylo bardzo cichutkie nie.
Wstalam i nie ogladajac sie poszlam do toalety. Katem oka zobaczylam, w lokalu prawie nikogo nie bylo, wiem co robie, choc mysl o nakryciu podniecala mnie dodatkowo. Kibelek byl czysty, dwie kabiny, ladne umywalki z szafkami. Znalam ten lokal, kiedys nawet poznalam lepiej te toalete, tak, tak…
Przyszli prawie natychmiast po mnie.
Kazalam jej stanac przy drzwiach i pilnowac. On stanal z boku, jakby troche przestraszony.
– Musze jeszcze za potrzeba…
Dalam jej torebke do trzymania, na samym srodku podciagnelam sukienke, pokazalam ladne nogi w szpilkach, w pieknych cielistych ponczochach, sciagnelam majtki, rzucilam w kat, otworzylam kabine i przy otwartych drzwiach zaczelam sikac. Gdy skonczylam, z podniesiona sukienka podeszlam do umywalki, odkrecilam wode, aby sie umyc…ale zrezygnowalam, odwrócilam sie, usiadlam na szafke, rozszerzylam nogi i powiedzialam…
– Ty to zrób…
On podszedl, zmoczyl dlon…
– Nie zrozumiales mnie… jezykiem…
Zrobil sie czerwony, ona odwrócila wzrok, widzialam zacisniete usta, on kleknal i pocalowal mnie na dole.
– Masz sie patrzec, slyszysz, powiedzialam.
Spojrzala sie, w tej chwili chciala zabic, ale…
Zaczal swidrowac, jego jezyk byl dobry, w ogóle dobrze mi… Jejku jak dawno nikt tego nie robil. zaczelam puszczac soki z podniecenia, jeczec, zaciskalam jego glowe, wolalam mocniej, glebiej…dochodzilam…dochodzilam… soki lecialy juz jak potok, nie zwazalam na to, orgazm byl najwazniejszy, scisnelam mocno nogi na jego glowie i odlecialam. Pewnie nawet krzyczalam… Swiat do którego sie wtedy odplywa to blogoslawienstwo dla ciala, ale jeszcze bardziej dla duszy, szczególnie kobiecej.
Gdy otworzylam oczy spojrzalam sie na nia. Byla czerwona, ale jej oczy mówily wszystko. Podniecila sie i to bardzo.
– Dobrze sie spisales…zrobiles mi naprawde dobrze, masz sprawny jezyk, twoja zona musi byc z toba szczesliwa, sprawa zalatwiona. Jeszcze jedno… pocalujcie sie…
I podszedl do niej… pocalowal… dotknal piers… zjechal na biodro…. podciagnal spódnice…
– Nie tu…
-Teraz ja popilnuje powiedzialam.
I patrzylam jak sciaga jej rajstopy, majtki, jak wchodzi w nia, jak sie caluja namietnie, jak swiezo zakochani nastolatkowie, jak ona dochodzi razem z nim. Potem otworzylam drzwi i wyszlam. Dostalam tego co chcialam i chyba wiecej, oni pewnie tez.